Odnowa w Duchu Świętym diecezji gliwickiej
 

Na początek * Wspólnoty * Wydarzenia * Świadectwa * Lektury * Linki * Teksty

[ Strona główna ]
[ Wspólnoty ]
[ Wydarzenia ]
[ Świadectwa ]
[ Lektury ]
[ Linki ]
[ Teksty ]
Świadectwa Do wydruku

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus.

Historii mojego życia i cudu, przez który zostałam uzdrowiona dzięki mojemu kochanemu Panu Bogu, nie da się streścić w kilku słowach. Pochodzę z rodziny wielodzietnej, gdzie z pięciorga rodzeństwa, jestem najstarsza.

Od najmłodszych lat miałam wszczepioną wiarę chrześcijańską - moje rodzeństwo również. Chociaż nieraz było bardzo ciężko, ale z wiarą w Pana Boga żyło się dużo lżej.
Moje rodzeństwo oraz ja skończyliśmy szkoły. Każde z nas wybrało własną drogę. Ja skończyłam szkołę handlową. Mogłam pójść z nauką wyżej, bo ukończyłam ją z oceną bardzo dobrą. Ale były to czasy bardzo ciężkie, kiedy wszystko było na kartki, a ja pracowałam w sklepie mięsnym. No i w ten sposób chociaż częściowo chciałam pomóc mojej mamie w utrzymaniu mojego rodzeństwa.

Mając 19 lat poznałam mojego pierwszego męża, który pracował w tym sklepie co ja jako kierowca. Był starszy ode mnie o 10 lat. Dla mnie różnica wieku nie miała nic do rzeczy. Byłam dziewczyną bardzo mądrą i rozsądną. Jedyne co lubiłam robić, to pracować w moim kochanym zawodzie, przebywać w domu i chodzić do kościoła.

Ale widocznie nie było nam pisane to małżeństwo. Jak się okazało, mieliśmy całkiem inne charaktery. Doszliśmy do wniosku, że rozwód będzie najlepszym wyjściem. Chociaż przeżyłam to bardzo ciężko, to po jakimś czasie zagoiła się rana. Znalazłam pracę w innym sklepie i pomału zaczęłam żyć od nowa. Minęło 5 lat, poznałam drugiego męża. Byłam bardzo szczęśliwa. Chociaż miałam ostrzeżenia, że on lubi alkohol, to wtedy to lekceważyłam. Przecież przy mnie nie pił.
A to że nieraz zaprosił mnie do jakiejś knajpki i wypił sobie piwo, to przecież nic nie znaczyło. Wtedy nie zdawałam sobie jeszcze z tego sprawy, ale ja sama przy takich pobytach w knajpkach miałam styczność z alkoholem.

Po 9 miesiącach wzięliśmy ślub cywilny. Bardzo szybko po ślubie załatwiłam małe mieszkanko z zakładu pracy byłego męża. Ja dalej pracowałam w sklepie, mąż pracował również. Chociaż nieraz wracał do domu po piwku czy dwóch, przymykałam na to oczy.

Wzięliśmy pierwszą pożyczkę na remont mieszkania. Pojechaliśmy do Gliwic z tymi pieniędzmi. Chcieliśmy kupić potrzebne materiały. W centrum handlowym ukradli nam cały portfel, wszystko co mieliśmy było właśnie w nim. W jednej minucie zawalił się nam cały świat. Od tego momentu Darek zaczął więcej pić. Myślałam, że przyjście na świat mojej kochanej córeczki coś zmieni.
Wprost przeciwnie - było coraz gorzej. Starałam się ze wszystkich sił aby było dobrze. Chociaż byłam osobą bardzo rozsądną, posłuchałam go i zgodziłam się na następny kredyt.
I tu popełniłam ogromny błąd. Ja wtedy już nie pracowałam, zajmowałam się domem i córeczką. Pracował tylko Darek. Z jednej pensji żyło nam się bardzo ciężko. A przecież musieliśmy spłacać kredyt, płacić czynsz i na życie też trzeba było. Nasza sytuacja mnie przerosła. Darek przychodził coraz częściej pijany. Ja robiłam mu wymówki, nieraz krzyczałam, jak on może. On w rewanżu mnie bił. Nieraz byłam posiniaczona. Nie miałam osoby, której mogłabym się wyżalić. Po prostu byłam, jak wtedy myślałam, tylko ja. Zaczęłam dla uspokojenia i pomyślenia, co dalej, kupować sobie piwo. Z dnia na dzień miarka alkoholu się podwyższała. Nasze małżeństwo się rozpadło.

Zostałam ja i córeczka. Złożyłam podanie o rozwód. Myślałam że to będzie najlepsze wyjście. Na okres kiedy sąd miał rozstrzygnąć sprawę mieszkaniową, wróciłam do domu rodzinnego. Byłam pewna, że teraz będzie dobrze. Z początku nawet mi się układało. Szukałam pracy, mama obiecała, ze pomoże mi przy córeczce. Ale jak się okazało te poszukiwania nie były takie łatwe. Po prostu nie miałam szczęścia. Wracając do domu miałam w oczach łzy. Wmawiałam sobie, ze jestem do niczego. Raz właśnie po takim poszukiwaniu pracy spotkałam koleżankę, która zaprosiła mnie na piwo, potem drugie. Chociaż wracałam do domu jak zwykle bez znalezionej pracy to przynajmniej z humorkiem.

I właśnie od tego dnia jak coś mi nie wychodziło, to sięgałam po alkohol. Czasami udawało się nie pić dłuższy okres, ale jak tylko miałam problem, to sięgałam po niego. Dziś już wiem dlaczego tak bardzo zagubiłam się w tym życiu, zaniedbałam moją kochana córeczkę, bo zabrakło mi w nim mojego najważniejszego przyjaciela i sprzymierzeńca - mojego Pana Jezusa.

Chociaż ja o Nim zapomniałam, gdzieś w drodze swojego życia, zeszłam z tej drogi, która prowadzi do Niego, to On - mój Jezus nie zapomniał o mnie. Widział jak bardzo cierpię, że zupełnie sobie nie radzę, mój wróg alkohol miał nade mną coraz większą władzę.
Właśnie On, mój Kochany Jezus, wyciągnął do mnie swoje ręce. Postawił mi na drodze, bardzo dobrą osobę, którą jest pani dyrektor Zuzia z przedszkola w Łabędach. Poprzez nią Jezus zadziałał w moim zranionym sercu. To ona wyciągnęła do mnie swoje ręce. Poprosiła mnie o szczerą rozmowę. Po raz pierwszy otworzyłam się właśnie przed nią. Powiedziałam jej całą prawdę, moje serce cieszyło się, że jest ktoś kto chce mi pomóc bezinteresownie, że zależy mu żebym godnie żyła, bo żeby z tego wyjść potrzeba silnej woli. Poprzez alkohol, robi się dużo złych rzeczy, których się później żałuje

Po rozmowie z Zuzią miałam jeszcze kilka razy załamanie alkoholowe, wydawało mi się że nie dam rady. I znowu Jezus zadziałał poprzez Zuzię, która zaproponowała mi rekolekcje na Górze Św. Anny wraz z moją córeczką.

To, co tam przeżyłam, to istny cud uzdrowienia. Mój Jezus zadziałał w moim sercu, które wystarczyło otworzyć dla Niego. Czas rekolekcji poświęciłam tylko dla Jezusa. Prosiłam z całych sił, aby mi wybaczył, abym mogła iść tą drogą, która prowadzi do Niego.

Jak wróciłam z rekolekcji, zaczęłam chodzić na mityngi do Anonimowych Alkoholików, mam swojego terapeutę. Dużo się uczę na temat tej podstępnej choroby i wiem, że nie jestem sama, bo mam Jezusa i wspaniałe osoby, które mnie wspierają. Aby Jezus zawsze chciał we mnie tak działać, bardzo gorąco się modlę. Chę iść do końca moich dni ziemskich właśnie tą drogą, która prowadzi do Niego. A kiedy ta droga będzie się kończyć i zobaczę światło, będzie tam mój kochany Bóg Ojciec. Ja powiem "witaj Ojcze", a on powie "witaj córko, zapraszam cię do mojego Królestwa".

Jolanta Ożarowska

 

Na początek * Wspólnoty * Wydarzenia * Świadectwa * Lektury * Linki * Teksty